swym zastanowił się pan Euzebiusz Bramiński, tylekroć z ironią boleści pełną cytował najzjadliwsze satyryków ustępy — przeciwko rodowi ludzkiemu... Doszedłszy do siwego włosa, a nie mogąc się dobić ani lepszego chleba ani wyższego stanowiska, Bramiński dał kpu światu za wygraną — to prawda — ale pocieszał się nie oszczędzając go wcale.
Za co Bramiński polubił Janka, trudno odgadnąć; może iż był biedniejszy jeszcze od niego... może iż mógł dłań grać rolę protektora i mecenasa... dosyć, że go uczył i zaszczycał swojem zaufaniem. Bramiński oprócz lekcyi w szkółce dawał prywatne w mieście, ale to wszystko razem wzięte ledwie go żywiło... i mieszkał komornem u niemłodej wdowy po przyjacielu swym, niegdy organiście u P. Maryi na Kleparzu. Złe języki utrzymywały, iż się z nią miał żenić, jeszcze gorsze dowodziły, iż o czternastoletnią jej córkę zamierza się starać, gdy ona dojdzie lat dwudziestu, a on sześćdziesięciu pięciu; były to wszakże bajki wierutne... bo Bramiński już na żadną pocieszniejszą przyszłość nie rachował. W dworku u Tadeuszowej miał na piąterku izbę dosyć widną i dogodną... i tam pędził pozostałe od pracy godziny samotnego żywota, pocieszając się grą na skrzypcach. Z charakterem i usposobieniem Bramińskiego łatwo się domyśleć, iż za równie znakomitego miał się wirtuoza jak uczonego... ale niewdzięcznemu światu... jeniuszu swego objawiać nie chciał... Goryczą tą uzbieraną przez długie lata żył konserwując się w niej doskonale... Pocieszało go to, iż Tadeuszowa i jej córka przynajmniej wiedziały, jak on był wielkim... umiały go cenić i szanować. Do liczby wybranych należał i Janek, który nazywał go panem profesorem i w rękę całował. Właśnie jednego wieczora chodząc po izbie wygrywał Bramiński jakieś trele, którym wycie psa z blizkiego podwórza towarzyszyło w naprzykrzony sposób, gdy zapukano... Euzebiusz przerwał grę, ale mocno rozgniewany... Któż tam? — zawołał.
Pokazała się głowa Janka i gniew zniknął.
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Boża opieka.djvu/84
Ta strona została uwierzytelniona.