i do nauki w domu napędzał i dobry im przykład dawał... chętnie by mu wikt i stancyą ofiarowała...
Janek poskoczył do ręki profesora z wyrazem największej radości. — A! to wybawienie dla mnie! — zawołał... to szczęście.
— Nie ciesz się tylko tak do zbytku, bo chłopcy Salomończuki urwipołcie jakich mało, i życie ci z nimi może obrzydnąć. Ona kobieta dobra ale słaba, radaby, żeby ich na ludzi kto wyprowadził, a dyscypliny nie dopuszcza. A cóż poradzić z krnąbrnym duchem bez rózgi? Tylko co sieczone to zdrowe, z gagatków gnój...
— A! z chłopcami dalipan dam sobie radę...
Profesor pomyślał. — No, to chodź... dom pani Salomonowej niedaleko... poco zwlekać... stante pede się to zrobi, i do szkoły będziesz chodził, jak się należy... Janek jeszcze raz w rękę pocałował profesora i wyszli. W istocie kamienica kupcowej była niedaleko, a poznać ją mógł przeczuciem Janek po krzyku, jaki trzej chłopcy, ośmio-, dziesięcio- i jedynastoletni robili, wisusując w podwórzu... Ukazanie się poważnej postaci profesora spłoszyło nieco Salomończuków... Wdowę zastali w domu z kumoszką, która na kawę przyszła. Znać było po izbach dostatek wielki i starą zamożność... wszędzie pełno kosztownego sprzętu, kobierców, szaf, a w szafach za szkłem sreber i szkieł weneckich i wszelkich osobliwości. Salomonowa, niewiasta otyła, rumiana, łagodnej twarzy... nosiła się z dostojnością imienia swego, wielką przybrawszy powagę.
— Czcigodna pani a najłaskawsza dobrodziejko — ozwał się kłaniając bakałarz — oto przedstawiam jej młodego, chciwego nauki chłopca, niegdy wychowańca profesora Hodowskiego i mojego ucznia... który — zdaje mi się — ufam, tuszę, spodziewam się, potrafi zbytnią rozbujałość chłopców jej powstrzymać... Jeźli pani trwasz w zamiarze swym...
Wdowa popatrzyła na Janka, który śmiało w oczy jej spojrzał, jakby całą duszę w wejrzenie chciał przelać i wyspowiadać się z niej, poczęła pytać o sierotę. Nie bardzo jej było do smaku, iż z rodziców wykazać
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Boża opieka.djvu/86
Ta strona została uwierzytelniona.