teraz, zaraz... Potem, któż wie, już go... niewolno mi będzie szukać!!... Modrzesiu, ratuj... dam ci kanak perłowy! masz pieniądze?
— Pani, kilka dukatów...
Służba usłyszawszy słowa pani, a chcąc spełnić jej życzenie, bo ją znać wszyscy kochali, jęła kieszenie przepatrywać... Dobyto z woreczków, kto co miał... Dworzanin rękodajny właśnie był odebrał w Krakowie i miał przy sobie dwieście czerwonych złotych, podbiegł więc, wołając, iż pewnie więcej nie trzeba... Z chciwością jednak zagarnęła kobieta i te dwieście, płacąc za nie uśmiechem, i co kto miał, tak że niespodziewanie około trzechset dukatów się zebrało...
— A! to mało, to cień mojego męża i dziecka...
To mówiąc zerwała z szyi łańcuch złoty...
— Nastaw mi czapkę — zawołała wzruszona — oto masz, abyś się miał uczyć za co!
I ucałowała go w głowę... ale dotknięcie do niej... odjęło jej przytomność, omdlała... Wszyscy rzucili się ratować... Janek padł na kolana przed nią i rozpłakał się. Otworzyła oczy, i pierwsze wejrzenie jej padło na chłopca, który z czcią jakąś i trwogą patrzał wciąż na nią...
— Pani moja najłaskawsza — odezwał się cicho — a cóż ja pocznę z tylą złota! a czyż mi ludzie uwierzą... że mi je darowano?
— Powiesz, kto ci je dał... pani z pod Niepołomic, którą napotkałeś w drodze...
Dworzanin szepnął mu do ucha nazwisko i razem dodał: — Dziękuj i idź chłopcze... idź... boję się, żeby to naszej pani nie szkodziło... Dobremu jej sercu i swojemu nadzwyczajnemu podobieństwu do nieboszczyka pana zawdzięczasz to szczęście...
Mówiąc to dworzanin także popatrzył na ucho Janka, i usta mu się zacięły... Chłopiec uklęknąwszy nogi i ręce pani ucałował, a miał już z pełną tą czapką odchodzić, gdy go ów mężczyzna, który był dwieście czerwonych złotych pożyczył, na stronę odciągnął.
— Ile masz lat? zapytał cicho...
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Boża opieka.djvu/94
Ta strona została uwierzytelniona.