Skończył — nie mogąc długo doczekać się odpowiedzi, szepnął:
— Przebacz mi pani, jeżelim ją obraził.
Wtem powieki jej się podniosły, oczy miała mokre, — chciała mówić i wahała się...
— Ja, — od siebie nie zależę, — rzekła.
— A gdybyś pani od siebie zależała, niechże wiem wyrok moj! — zapytał Paczura.
— Gdybym zależała od siebie — poczęła głosem drżącym, — nigdybym nie mogła ręki oddać nikomu, choćbym serce nawet oddała, taka jest dola moja.. Nie mogę powiedzieć, dla czego... Panbyś nie zrozumiał. Jeśli mi wolę zostawią — ja za mąż nie pójdę...
Wacek spoglądał na nią, chcąc odgadnąć przyczynę, — nie dała mu przeglądać się w swych oczach.. i dodała żywo:
— Ja panu sprzyjam — mam dla niego przyjaźń prawdziwą, zachowam mu ją całe życie — wierz mi — ale żadnej nie dam mu nadziei — bo nie mogę, bo mi się nie godzi...
Podała mu rękę, spojrzała bystro i odeszła. Wacek pozostał jak wkopany w ziemię.
Co to znaczyć miało? Oświadczała mu przyjaźń, którą przez całe życie zachować obiecywała — a nadziei nie czyniła? Dla czego za mąż wcale iść nie chciała? — Wacek nie mógł z tego zrozumieć nic, wiedział tytko, że dostał osłodzoną odprawę, i że nic się już nie miał spodziewać...
Różne myśli błąkały mu się po głowie skołatanej, stał nie wiedząc, co pocznie. Dopiero głośniejsze coraz opowiadanie sędziego z tego snu go rozbudziło, obejrzał się, panny Konstancji nie było w pokoju — wyszedł i on, a raczej wywlókł się do ganku i upadł na ławę.
Tu powtórzył sobie, co słyszał. Znał nadto dobrze pannę Konstancję, aby mógł na chwilę powątpiewać o tem, że mówiła stanowczo i że słowo jej się zmienić nie mogło. Sam wywołał je, — skończone było wszystko... Miał że tu pozostać? Zdało mu się to
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Bracia rywale.djvu/100
Ta strona została uwierzytelniona.