Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Bracia rywale.djvu/125

Ta strona została uwierzytelniona.

zała na maliny nawet i na kwatery agrestem i malinami powysadzane.
— Już to tu wszystkiego, — dodała panna Micka — mamy poddostatkiem. Z łaski Bożej, chyba ptasiego mleka brak.
Konstancja chwaliła wszystko, aby zrobić przyjemność sędzinie, która jej natarczywie patrzała w oczy.
Cała reszta dnia zeszła na oględzinach i wtajemniczaniu, na bliższem zabieraniu znajomości. Strukczaszyna zabrawszy głos, coś ze swej autobiografii udzieliła, kommunikując, jak wielki podskarbi koronny u nóg jej klęczał, a że był dosyć ciężki, wstać potem nie mógł, aż mu rękę podała.
Zdala w kątku modlący się ks. Sobrański wydawał się dziwnie trochę, ale sędzina szepnęła na ucho Konstancji, że się go wcale obawiać nie było powodu.
Sędzia, jak wszyscy domatorowie, znalazłszy się w swoim kącie znowu... czuł się szczęśliwym. — Wszędzie to dobrze, a w domu najlepiej! — powtarzał z rozrzewnieniem. A co wyszedł i postrzegł nową postać jaką, z którą się jeszcze nie witał, — wołał, uśmiechał się, i pozdrawiał wesoło.
Dopiero wieczorem wytoczyły się skargi i uzbierane pod niebytność państwa żale. Panna Micka oskarżała Rózię o płochość i miłostki z pisarzem, a oprócz tego, o bałamucenie wdowca ekonoma. Hadziakiewicz miał spór z prowentem o obroki. Ekonom z arendarzem sprawę wnosił o wódkę podejrzanego pochodzenia, i t. p. Wszystko to odłożono do rozstrzygnięcia spokojnego czasu.
A że po sąsiedztwie gruchnęła już była poprzednio wieść i zapowiedziano przybycie panny Konstancji, niepodobna było nie sprosić miłych sąsiadów, i nie ukazać im, a nie pochwalić się synowicą. Żądała tego sędzina, pochwalała strukczaszyna myśl tę, sędzia się godził, a panna Konstancja musiała milczeć, choć to okazywanie jej miłe być nie mogło.
Uprojektowano obiad — i na ściąganie tłumne dalekich i najdalszych, ale bliższego tylko sąsiedz-