Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Bracia rywale.djvu/147

Ta strona została uwierzytelniona.

powiem ci, kochanie... że kłopotu z nią... Ja już nie wiem, jak my z tego wyjdziemy? Wystawże sobie....
— No cóż! co? Kochają się z Wackiem! powiesz mi? Ja to dawno przewidywałem... Niema w tem nic. Sprawi się wesele i będą szczęśliwi...
— Tak to jegomości powiedzieć łatwo... Gdzie! zaś! gdzie!
— Ależ o mało nie omdlała, gdy go zobaczyła rannym, — krzyknął sędzia... Ślepyby zobaczył, że go kocha...
— A kocha, — rzekła sędzina smutnie potrząsając głową... Sama mi się do tego przyznała, ale to w tem właśnie sęk... wyobraź sobie...
Tu w czoło uderzyła się ręką.
— W głowie u niej... licho wie co!
— Jak to? cóż? co?
— Co? albo ja wiem co? Dosyć, że mi powiedziała: — Kocham go, ale za niego pójść nie mogę.
Sędzia stanął, dziwne miny robiąc z podziwu.
— Tobie się przysłyszało? kochanie moje! Cóżby to znaczyło...
— Jakaś historja romansowa... Jak żyję, nic podobnego nie słyszałem — ciągnęła dalej sędzina. Jest ich tych Paczurów dwóch braci. Otóż ona powiada, że oni się oba w niej kochają i przez to między sobą się zaczęli nienawidzieć. Ona tedy postanowiła nie iść za żadnego, aby między bracią waśni nie robić...
Słuchał sędzia, słuchał i splunął.
— Racja fizyka! — odezwał się wreszcie, — racja fizyka!.. At! babskie gadanie... Wszystko się to ułoży... Bracia się pogodzą, Kostusię wydamy i będzie po Bożemu. Tamten sobie drugą znajdzie... ale kasztelanicowi tego nie daruję...
Gdy sędzina się przekonała, że mąż jej nie brał tego na serjo — i w nią duch wstąpił, — nabrała otuchy, że się to wszystko da jakoś ułożyć szczęśliwie.
Przybyły cyrulik poobwiązywał rany Paczurze; nie opuszczał go też Hadziakiewicz, rad, że się przy tej zręczności wykrzyczeć i wyhałasować może. Ks.