sposobności, chwycił za rękę pannę, zaklinając ją, aby mu szczęścia dla skrupułu dziwnego nie wydzierała..
Panna Konstancja miała czas się namyślić, kazała usiąść Wackowi, i odpowiedziała mu poważnie i chłodno.
— Nie jest to zbytni skrupuł ani fantazja... Zważ pan sam... Wincenty mi się z miłością oświadczył jak i pan... gdybym za pana poszła, musiałby wyrzec się domu naszego, a waćpan brata, związki krwi byłyby zerwane, żal do waćpana zachowałby na zawsze... Nie może to więc być, abyśmy się pobrali. — Nie pójdę wprawdzie za innego, ale za pana nie mogę...
Napróżno Wacek błagał i prosił, panna była nieporuszona, — zarazem jednak okazywała mu tyle przyjaźni, tak była spokojną i niemal wesołą, że Wacek nie zdesperowawszy jeszcze postanowił użyć wpływu sędziego, i samej pani, a przy swojem obstawać.
Sędzina codziennie prawie nalegała na Konstancję, która ją całowała w rękę, milczała, słuchała, a przekonać się nie dawała.
Sprobował sędzia wymowy i argumentów przekonywających, których siły był prawie pewien. Z godzinę siedział z Konstancją, przemawiał do serca, przywodził przykłady, starał się ją skruszyć obrazem nieszczęśliwego młodzieńca, — słuchała go z uszanowaniem, lecz... odpowiadała, że sumienie jej na to małżeństwo nie dozwala...
— A! no — dodał sędzia, — ja sobie postanowiłem nie zmuszać i nie namawiać cię — rób, jak chcesz. Zatem trzeba o Wacku zapomnieć, a innego sobie wybierać...
— Kochany stryju, — odezwała się Konstancja, w rękę go całując, — czy już wam tak pilno pozbyć się mnie z domu? Ja się wcale nie śpieszę za mąż! po cóż mnie wypędzacie?
— Bo nie chcę, abyś waćpanna u nas doczekała Jezusowych latek i wyszła na zgryźliwą starą pannicę, — rzekł sędzia.
— Ja zgryźliwą nigdy nie będę! — zozśmiała się
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Bracia rywale.djvu/149
Ta strona została uwierzytelniona.