Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Bracia rywale.djvu/168

Ta strona została uwierzytelniona.

Nie opierała się więcej panna Konstancja, wesele naznaczono za parę tygodni, gdyż wszystko niemal doń gotowem było. Dom w drugiej wsi, który puszczali młodym Rewnowscy, od dawna był odnowiony i urządzony; wyprawę sędzina od pierwszego roku rozpocząwszy, coraz już tylko niepotrzebnemi dodatkami wzbogacała. Bielizna szlązka z Wrocławia dawno była sprowadzona, na suknie materje leżały, kuny przewietrzano tylko, aby ich mole nie jadły...
Ks. Paczura też prosił o pośpiech:
— Niech ja jeszcze Wackowi pobłogosławię, to już później oczy zamknę spokojnie, — a — wielki na to czas... Zmęczony jestem, podbity i do niczego niezdatny. Z probostwa do kościoła ledwie dołażę, wikarym się trzeba wyręczać, summy odśpiewać trudno, — po co się człowiek zdał na świecie?
Stało się, jak sobie życzył ks. Paczura: dawał ślub i Wickowi, na który oboje starostwo a oprócz tego mnóstwo obywatelstwa zjechało. Starosta, nie chcąc ani spadkobiercom swym krzywdy uczynić, ani wychowańcowi okazać obojętności, puścił mu prawem dożywotniem wioskę dobrą, zapewniając jej trzymanie dla obojga małżonków. — Wicek z żoną stawił się na ślub brata, a tu mogli wszyscy porównywać, kto chciał dwie panie, które tylko z pięknych może oczu były do siebie podobne. Zuzia żywszą nierównie będąc, śmiała się, biegała, dziecinną prawie wydając się przy poważnej Konstancji, której wesołość nawet przybierała wyraz uroczysty. Pokochały się one, mimo tej pozornej charakterów różnicy, — jak siostry, od dnia pierwszego, — i miłość ta przetrwała potem lata długie, jak ta, co dzięki Konstancji, łączyła teraz obu braci rywali.
Tak się kończą proste te dzieje kilku serc i kilku ludzi, innych, różnych bardzo od naszych czasów. Nie tylko powłoka i barwa zmieniły się dzisiaj, — podobni ludzie w położeniu jednakiem, w naszym świecie cale inaczej postąpiliby sobie. Pobudki czynów, sprężyny władnące, wszystko teraz z innego