księdza, wybrnął z biedy. Rodzice byli pewni, że się doskonale popisał. Po czem obu odprawiono na świeże powietrze. Młodszemu, ponieważ się skutkiem natarczywego egzaminu rozpłakał, dała matka sera kawałek, i zaraz go poszedł przypiekać, bo w ten sposób urządzony najlepiej mu smakował. Starszemu pogłaskała głowę i nalała troszkę kawy. Tak się to szczęśliwie skończyło. Proboszcz nie był bardzo zbudowany, wiedział jednak, że takie dorywcze egzamina nic nie dowodzą, a ufał łasce Bożej, iż jego chłopcy, z ochotą do nauki, czasu tracić nie będą.
Oprócz tego myśleć trzeba było o oporządzeniu ich do szkoły. O tem już nic nie wspominając ks. Paczura, kawę wypiwszy, spytawszy o gospodarstwo, zabrał się do powrotu.
W miasteczku Borusławicach był Chaim krawiec z powołania, do niego się udać nieodzownem się stało. Nie lubił go proboszcz, gdyż chytry człek, złośliwy, na każdej rzeczy coś obciął, i nie było najściślej obrachowanej rewerendy, z którejby mu się na parę czapek lub na kamizelkę nie okroiło.
Była to rzecz dowiedziona, zaklinał się, przeczył, chwytano go na uczynku potem. Sukna potrzebował dużo, zestępowywało się u niego nad miarę, suknie były ciasne, a kamizelka... gdzieś się pokątnie sprzedała.
Sukno szaraczkowe dobre i mocne, miał już ks. Paczura dawniej kupione, i było go tyle, aby na wyrost można uszyć odzież i żeby na połatanie stało... Ociągał się tylko z szyciem, bo, jak mówiono wyżej, Chaima nie lubił, a innego krawca nie było. Choćby nawet dla bezpieczeństwa kazano mu szyć na folwarku, na oczach Magdaleny, proboszcz przekonany był, że upilnować go nie było sposobu. Musiał się rezygnować na to, aby być oberzniętym.
Następowało obuwie, bo w mieście buty szyć im kosztowało podwójnie. Jedne buty nowe i jedne przyszwy były konieczne. O te się po bożemu jeszcze umówić było można z Seredowiczem. Seredowicz
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Bracia rywale.djvu/38
Ta strona została uwierzytelniona.