si, nic nie pomoże. Zabieram was do dwora! Tak mi Boże dopomóż, choćby konie gwałtem wyprzęgać przyszło...
Paczura mu się przedstawił, — a tego mu trzeba było, aby go przyaresztowano. Więc u arendarza wyprosiwszy izbę, którą od bachurów uwolniono, tłomoczek kazał zanieść, wymył się, odział, wyświeżył, najlepsze odzienie wziął, i z Matuskim, który już nie puszczając czekał nań, puścił się do dworu...
Dwór był stary, koszlawy, niepozorny, pod słomą, ale w nim świeciło we wszystkich oknach, dymiło ze wszystkich kominów, wrzało i gotowało się, już nie dojeżdżając do niego, słychać było basetlę, a bliżej całą muzykę i cymbały.
Okna stały pootwierane, a wewnątrz widać było wywijające pary i starych z kielichami do góry podniesionemi. Ścisk był ogromny, w sieniach pełno, ganek jak nabity, w nim latarnie dwie ze stajni pożyczone, słabo oświecały kielichujących sąsiadów. Za dworem palono z moździerzyków na wiwat!
W dziedzińcu nawet, czeladź na trawie pląsała, korzystając z muzyki, która przez okna otwarte wybuchała na podwórze... Chwilami wśród tej wrzawy, podnosiły się krzyki jeszcze silniejsze nad nią, nad muzykę i moździerze... Wiwat!.. Zdało się, że domostwo stare rozsadzą...
Był to już, jakeśmy mówili, dzień wesela drugi, wszyscy pod hełmem, rozohoceni, humory królewskie, serdeczności takie, że jak się w ganku wzięli ściskać przyjaciele, oba się na ławę walili. Dopieroż śmiech... W prawo w salce, widać było beczkę węgrzyna, na widełkach stojącą, z której raz w raz napełniano gąsiorki, a drudzy wprost do niej szklanki przystawiali...
Choćby człowiek żelazny był albo marmurowy, gdy w taki popadnie kipiątek — cztermaby go literami nazwać trzeba, żeby nie poczuł w sobie ducha i żeby się nie rozgrzał..
Wacek jeszcze jak żyw, w opałach takich nie bywał — gdy go Matuski na ganek wprowadził, — nie
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Bracia rywale.djvu/82
Ta strona została uwierzytelniona.