z panem Benedyktem Rewnowskim, który dowodzi, że jest stryjem pani.
Panna Konstancja słuchała, jakby nie wierzyła uszom.
— Ja! miałabym na świecie krewnych? — zawołała, — stryja? Ale czyż to może być?
— On sam to przyznaje, — odezwał się Wacek, — a tak mu pilno było poznać panią, że ze mną razem przyjechał. — Zostawiłem go na probostwie w Borusławicach.
Stała Konstancja niema, spoglądając to na mówiącego, to na starościnę, aż w końcu do nóg się jej rzuciła.
— Dobrodziejko moja, — odezwała się płacząc, — nie wiem, czy mam stryja, ale w tobie znalazłam matkę, i dla mnie ty nią być nie przestaniesz nigdy...
Spłakały się obie... Więcej smutku, niż radości to przyniosło. Wacek naówczas oświadczył, iż sędziostwo Rewnowscy byli bezdzietni, majętni, wielce na Podlasiu poważani ludzie — i że to znalezienie familii za szczęście uważać się mogło.
— Mój Boże! ale oni mi ją zechcą odebrać, wołała starościna — a co ja bez niej pocznę...
Panna Konstancja równie poruszona płakała. Obowiązki względem rodziny i poszanowanie dla tych, co ją reprezentowali, takie naówczas było, że sprzeciwiać się oddaniu synowicy stryjowi, i przeczyć mu do niej praw nikt nie mógł ani pomyśleć.
Niemal z wyrzutem spojrzało dziewczę na Paczurę.
— Nie dziękuję panu — rzekła po cichu, — ale tak Bóg chciał, byś był narzędziem woli Jego...
Wyszła panna Konstancja ze starościną zaraz, a w kilka minut cały dwór już wiedział, co się stało, i winszowano zapłakanej.
Z panem sędzią umowa była, aby on spocząwszy, w parę godzin po wyjeździe Wacka, przybył do Zalesia. Tak się też i stało. Sędzia ubrany odświętnie, przy karabelli, wyświeżony, wygolony, w karmazyno-
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Bracia rywale.djvu/90
Ta strona została uwierzytelniona.