Dadzą odprawę, korona nie spadnie z głowy... pójdę w świat....
— A no, — powtarzał zamyślony, — co ma być, niech się sobie stanie...
Wicek spojrzał nań z wyrzutem.
— Więc oba będziemy szczęścia próbowali? zapytał.
— Czemuż nie!
— Któryż wprzódy? — podchwycił młodszy.
— Słuchaj Wicek, — zawołał drugi, — kiedy ci to na myśl przyszło, że rychlej wskóra, kto pierwszy przyjdzie — to ty jej nie znasz... albo to jej pilno? albo taka jak ona da się słówkami ująć? Ale — ale...
— Prawda to zatem, — porywczo zaczął młodszy, — zatem po starszeństwie... na waści kolej, ja odstępuję... ale śpiesz się, daję ci dzień, dwa, do niedzieli, jeśli chcesz... W niedzielę przyjadę do Zalesia, i — na pieniek głowę. Stań się wola Boża...
— A pamiętaj, — dodał, — że rezolucja ta nie z czyjej wyszła głowy tylko z mojej.
— Myślisz, żem ja tak samo nie chciał uczynić? — odparł Wacek. — Bóg mi świadek — wahałem się tylko — wahałem, a tyś mi swoją rezolutnością podbił bębenka.. Kiedy ginąć to ginąć... A no potem, gdy mi rekuzę da, starostę pożegnam, — nie chcę tu być...
Popatrzał na Wacka, który stał o płot oparty. — A ty?
— Albo ja wiem, co zrobię? mnie trudniej, — odezwał się młodszy. Dzierżawy tak pośród roku porzucić nie podobna, ja się domęczę do czasu, a no w Zalesiu nogą nie postanę! — dodał gwałtownie... My tam tę truciznę pijemy, od której szalejem. Patrzym się jej w oczy i duru dostajemy od nich... Komu się w głowie kręci, ten nie wie, że łazić nie powinien... Tak — nie postanie tam noga moja — a, jak umrę z tęsknicy za nią, no — to co? chyba po mnie stary stryj i stara Magdalena zapłaczą. A może głupi Bartoch... Świat się bezemnie obejdzie!
Oba jakoś w desperackiem byli usposobieniu.
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Bracia rywale.djvu/97
Ta strona została uwierzytelniona.