Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Bratanki T. 1.djvu/120

Ta strona została skorygowana.

rąk przechodząc oddaną została staruszce, Basia otrzymała list drugi, ten właśnie, o którego wręczenie jak najwięcéj wojewodzinie chodziło.
Potrzeba było nadzwyczajnéj ostrożności przy oddaniu go do rąk Maryi i cały dzień nosząc się z nim za gorsem, a trwożąc ażeby nie zgubić, trzpiot dziewczyna latała, okazując wesołość nadzwyczajną dla pokrycia nadzwyczajnéj niespokojności. Godzina, w któréj pani przynieść go miała, wybrana była zwykła, o późnéj nocy, gdy wszyscy spali; po zamknięciu okiennic i spuszczeniu firanek, Basia stanąć miała na straży z jednéj strony, z drugiéj drzwi na klucz zwykle były zamknięte.
Tymczasem, czy ta nadrabiana wesołość, czy jakiś potajemny znak dany pani, pochwycony szpiegowskiemi oczyma zazdrosnych towarzyszek — obudziły podejrzenia, i jedna ze służących, która wielu łask Basi zazdrościła, wkradła się do kancelaryi rotmistrza z doniesieniem, iż Basia ma z panią jakieś konszachty, że po nocach się do niéj wykrada, że jakieś nieznajome krewne przyjmuje potajemnie, i że trzeba się od niéj miéć na baczności. Rotmistrz chciwie pochwycił to na wiatr nieco uczynione doniesienie, wynagrodził dziewczynę, kazał miéć oko na Basię, sam zaś postanowił czuwać jak najpilniéj nad każdym ruchem żony.
Tego samego wieczora już czatował ukryty, nie pode drzwiami, które były zamknięte, ale od garderoby, tam właśnie, którędy Basia przechodzić miała,