czym poczęła go drzeć na drobne kawałki i — połykać.
Gdy rotmistrz gniewny odpychał służącą, widząc już żonę przez wpół przezroczystą jedwabną oponę parawanu, Marya śpieszyła ze zniszczeniem śladów listu, którego tylko rozerwana koperta leżała na ziemi. Zniecierpliwiony i wściekły, Wit pochwycił nareszcie opierającą mu się dziewczynę oburącz i rzucił ją na ziemię jęczącą z bólu, a sam poskoczył ku Maryi, która stała, gryząc w ustach ostatni kawałek papieru. Biedna kobieta nie ulękła się rozsrożonego, stała, powróciwszy do przytomności, czekając nieuniknionéj sceny.
— Tak to się pani zabawiasz, ryknął rotmistrz konwulsyjném uderzeniem obalając parawan — co to jest? co za list przyniosła ta niegodziwa?
Marya stała spokojnie.
Wit pochwycił z ziemi kopertę.
— A to co?
Marya założyła ręce i patrząc mu w oczy, nie odpowiadała nic jeszcze.
— Mów waćpani.
— Jestem więc niewolnicą, nie żoną? odpowiedziała powoli, podnosząc głos — nie wolno mi więc zawołać sługi? ani się odezwać do rodziny? Jestem więc w więzieniu?
— Nie zapominaj pani, żeś żoną i żeś poprzysięgła posłuszeństwo — rzekł, wybuchając rotmistrz; zakazałem listów, bo wiem, co one zawierają.
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Bratanki T. 1.djvu/122
Ta strona została skorygowana.