Dwór w Bożéj Woli, jak wszystkie, stał wśród dziedzińca i ogrodu, a że mu Bóg dał piękny wiek, bo tam jakoś ani Tatar, ani Szwed nawet nie zajrzał nigdy, miały się czas drzewa rozrosnąć, krzewy wybujać, ulice pookrywać i na nizinach pięło się to jak zwykle do góry, a rozłożysto. W ogrodzie było jak w lesie, ciemno, cicho, szumiąco i niejeden raz widziano tam z lasu zabłąkane zające, zlatujące czaple i całe kuropatw stada. Okna dworu starego wychodziły ku tym ulicom i szpalerom strzyżonym, po za którémi jeszcze, oddzielone kanałami, były sady i budowy gospodarskie.
Stara ta majętność Zagłobów, niegdy dziedzictwo pana Piotra, który wdowę z małą jeszcze dzieciną osierocił, była teraz w posiadaniu bratanka jego, Wita Zagłoby, ożenionego z pozostałą po nim wdową.
Jak z rozmów ludzi w gospodzie domyśléć się już mógł czytelnik, historya téj rodziny była smutną jakąś obleczona tajemnicą. Mówiąc o nich, sąsiedzi
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Bratanki T. 1.djvu/22
Ta strona została skorygowana.
II. Bratanki.