wrócili prawie wszyscy razem wysłancy. Kulesz dotarł był aż do Borszczówki, inny był u księdza Kromowicza, trzeci na gościńcu ku stolicy znalazł ślady przejazdu rotmistrza, którego powóz i konie dokładnie mu opisano.
Nie było więc wątpliwości, iż uwolniony, pochwyciwszy żonę uchodził, cale sobie nie ważąc przysięgi i zamierzając obronę, któréj trudno się było domyśléć.
Piotr tedy dłużéj już wytrwać nie mógł, postanowił gonić za zbiegiem do Warszawy i chwycić się ostatecznych środków, aby ratować żonę i dziecię, będące w jego rękach. Z tém postanowieniem przyszedł aż do wojewodzinéj, która go się spodziewała i opierać się mogła.
Szło tylko o jak najprędsze obmyślenie wyboru w podróż, do któréj potrzeba było pieniędzy i ludzi. Cały dwór nowy musiano dla Piotra sztyftować, o co wszakże na owe czasy nie było trudno. Szlachty niezamożnéj a szukającéj kondycyi było podostatkiem. Wojewodzinę znano z jéj wspaniałomyślności, więc się tam ludek garnął na pierwszy odgłos, że młodzież werbowano. Koni dostarczyło stado, rynsztunku zapaśne składy domowe, na jakich naówczas żadnemu zamożniejszemu dworowi nie zbywało.
Wojewodzina zrzekła się swojego poczciwego Kulesza na rzecz pana Piotra, który go polubił i najwięcéj doń przystał. A że naglono wybór i śpieszono z nim, w kilka dni było gotowe wszystko. Lu-
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Bratanki T. 1.djvu/221
Ta strona została skorygowana.