Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Bratanki T. 1.djvu/27

Ta strona została skorygowana.

dy pan Piotr folwark wypuścił około Bożéj Woli, aby sobie na nim gospodarzył. Tu Wit z łupami wojennemi się umieścił, gdyż, choć inni wśród tych zamieszek potracili, on dziwnym sposobem obronną ręką wyszedł tak, iż nietylko nie postradał, co mu pan Piotr podarował, ale i w konie, i w rynsztunek, i w klejnoty, i nawet w grosz się stał zasobnym. O te właśnie czasy Piotr zakochawszy się w kasztelance Wiskiéj, pannie Maryi, sierocie téż, która u ciotki przemieszkiwała w sąsiedztwie, mimo wielkich przeszkód, jakie tam spotykał, mocno i uporczywie o nią konkurować począł.
Kasztelanka przez ojca nieboszczyka niejako testamentem przekazaną była z majętnością i ręką dalekiemu krewnemu tegoż samego imienia, dla tego tylko, aby ród się utrzymał. Spełnienie téj woli swéj kasztelan zlecił był siostrze, opiekunów i córkę zaklął, aby mu była posłuszną. Owego krewniaka, którego to szczęście spotkać miało, umierając kasztelan wcale nie znał, na względzie tylko mając, aby imię nie zgasło, a majętność w niém została. Wyszukany ów ubożuchny przyszły małżonek kasztelanki Maryi, gdy się ciotce przedstawił, przeraził wszystkich, począwszy od téj niewinnéj istoty, która mu była przeznaczoną, aż do opiekunki, szanującéj wolę zmarłego brata.
Chłopak był z zagonowéj szlachty, ubogiéj bardzo, który ledwie u wiejskiego bakałarza czytać się nieco i pisać poduczył, powierzchowności niepozor-