wspomnienie narzeczonego śmierć powabniejszą się zdawała, ani pomyślała, by woli nieboszczyka rodzica zadość nie uczynić.
I Piotr téż raczéj by całe życie gotów był cierpiéć, niż ją do wiarołomstwa takiego nakłaniać. Więc jeździł a patrzał nic nie mówiąc, i wzdychał, i rozpaczał, i rzekł sobie, że jeśli z nią nie może, już się z żadną inną żenić nie będzie.
Ponieważ z Witem byli jako bracia, nie czynił przed nim wcale tajemnicy Piotr, że się kochał, a gdy ten z niego się naśmiewał, powiózł go téż z sobą, aby ją widział i zrozumiał, dla czego ku niéj tak wielką czuje miłość. I stało się, że Wit, zobaczywszy Maryę, taką samą dla niéj szaloną uczuł passyę, jak Piotr, z tą różnicą, że ją w sobie do czasu zdławił, nie pokazał, co miał w sercu, ale pod różnemi pozorami na dwór ciotki sam już uczęszczać zaczął, różne jakieś kierując i osnuwając zamiary. Trzeba téż dodać, że Wit w czasie swojego pobytu przy dworze Augusta II napatrzył się i nasłuchał wiele owych lekkomyślności kobiecych, o które naówczas nie było trudno i wcale inne o stosunkach miłosnych miał pojęcia, niżeli Piotr, który w starodawnych chował się obyczajach i wyobrażeniach. Wit się z tego wyśmiewał, co Piotr szanował i czcił. Temu dla zadość uczynienia passyi swéj, żaden środek nie był złym, ani wstrętliwym, gdy Piotr nieszlachetnego czynu dla najwyższego szczęścia na ziemi nie byłby popełnił.
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Bratanki T. 1.djvu/29
Ta strona została skorygowana.