Gdy się drzwi otworzyły, stanęły z obu stron progu sypialni, jakby dwa przeciwne sobie światy — kobieta z żałobną twarzą i suknią, wskazująca ręką łóżeczko uśpionego dziecka, książkę pobożną i różaniec — z drugiéj, mężczyzna w wytwornym stroju francuzkim, w upudrowanéj peruce, z rozgorzałém obliczem i świecącemi namiętnością oczyma, który podawał rękę kobiecie w robronie kwiecistym, popodpinanym różowemi wstążkami, z wachlarzykiem w ręku, w trzewiczkach na korkach, z wysoką na głowie fryzurą, trochę tańcem i podróżą popsutą. Młoda twarz panny Salomei Dzierżyńskiéj rumiana, bezmyślna, pospolita, wcale nie uderzała niczém, oprócz swawolnego wyrazu, w młodéj panience dość rażącego. Ale naówczas głośne przykłady pańskiego dworu i życia, podobne wybryki usprawiedliwiały.
Na twarzy pana Wita malowała się niecierpliwość, prawie gniew, ale zarazem chęć pokrycia wrażenia przed obcemi i udania wesołości.
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Bratanki T. 1.djvu/38
Ta strona została skorygowana.
III. Wesele i smutek.