tego człowieka znam od dzieciństwa, nie mógł i nie może być wplątanym w nic takiego, co by się brudném nazwało. Przypuścić należy, iż brudni chyba ludzie zasadzkę niegodziwą nań uczynili i dobréj wiary ministra nadużyć musieli.
Brühl już naówczas mimo oświadczeń przyjaźni, któremi szafował wszystkim, rad był bardzo wszelkiéj zręczności, dozwalającéj mu cudze omyłki, błędy i nadużycia wyświecać; poszedł na zwiady.
Dowiedział się, że rotmistrz Wit Zagłoba przez Sułkowskiego u ministra wyrobił ów rozkaz aresztu i wsadzenia do Königsteinu. Ministrowi starano się dowieść, że tam téż coś tkwiło polityce króla i dynastyi wielce nieprzyjaznego.
Trafiło się dziwnym wypadkiem, iż czasu ostatniéj o tém rozmowy, nadszedł kamerdyner królewski z biletem tyczącym się kadryla kostiumowego wieczornego na pokojach, w którym Brühl miał także figurować. Mówiono głośno, a że przed kamerdynerem nie było najmniejszego powodu czynienia sekretu ze sprawy dlań obojętnéj, Sulzer w progu wywysłuchał całego opowiadania i przekonał się, że w kasztelanie mógł miéć dzielnego pomocnika.
Brühl prosił o czas, aby się dokładniéj dowiedziéć o sprawę Wereszczaki, poczem kasztelan go pożegnał i wyszedł. Kamerdynerowi kazano zaczekać, ale ten niepostrzeżenie wysunął się za Niemirą do przedpokoju i bardzo połamaną polszczyzną rzekł mu na ucho:
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Bratanki T. 2.djvu/121
Ta strona została skorygowana.