nie była mu obcą, powoli więc dopełnił ją sobie, zrozumiał, i doszedł do tego, iż należało na Wita uderzyć wprost, aby tamtych odbić.
Sulzer gorąco sprawę popierał, Magda łzami. Ofiarowano sprowadzić na świadki Linę Holzerową, powtarzano po stokroć najdrobniejsze szczegóły, a gdy kasztelan wyszedł od nich, tak mu w głowie od tego wszystkiego szumiało, tak mu się powikłały myśli, tak potrzebował rozważyć co miał daléj poczynać, iż się kazał w lektyce, to jest w tak zwaném przezeń pudełku godzinę nosić, nim zupełnie ochłonął.
Rotmistrza Wita widywał i spotykał był po świecie, lecz go instynktownie nie lubił. Teraz musiał stanąć wprost przeciw niemu, a znając po troszę stosunki jego na dworze, nie taił przed sobą, że zadanie było dosyć trudne, zawikłane i nadzwyczajnéj przebiegłości wymagające. Czasem jednak w rozpaczonéj godzinie przychodzi niespodziany posiłek i nieoczekiwany sprzymierzeniec.