Drzwi się otworzyły i poważna, niemłoda, z czołem pofałdowaném, z wyrazem dumnym na twarzy, weszła, chustką wielką otulona, Brzegrodzka, dawna sługa i powiernica zmarłéj.
Z jéj postawy i twarzy widać było, że ze stolnikowiczem musieli już być na stopie wojennéj.
— Niechże mnie pani raczy objaśnić... o tych przybłędach?
Są tu którzy ze wsi — poddani?
Nie — odparła sucho ochmistrzyni.
— Proszę mi po imieniu i pochodzeniu je przedstawić, abym wiedział co z niemi robić. Ja tego tałałajstwa trzymać nie myślę.
Brzegrodzka, ani przedsiębiorąc się wstawiać za niemi, poczęła głosem, w którym oburzenie i gniew czuć było:
— Julusia Rzepkówna... z Włodawy ją pani przysłali — lat dwanaście.
— Niech-że ją do Włodawy odwiozą... zamruczał Pruchno.
— Kostka Szelpciówna z Wisznic — lat dziesięć.
— Do Wisznic...
— Marysia Myszkówna... z Błotkowa — lat dziesięć.
— Do Błotkowa...
— Jagusia Czerepińska z Czarnawczyc.
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Było ich dwoje.djvu/12
Ta strona została uwierzytelniona.