Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Było ich dwoje.djvu/13

Ta strona została uwierzytelniona.

— Item! szydersko ciągnął pan stolnikowicz.
— Kasia Zawiłowska... lat ośm...
— Jeśli która do gęsi się zda, a gospodyni weźmie... niech zostanie... dodał Pruchno.
— Ale — za życia podkomorzynéj, one się czytać, pisać uczyły i robót... odparła śmiało Brzegrodzka.
— Acani myślisz, że ja dla nich będę guwernantki trzymał!
Rozśmiał się stolnikowicz.
Jeszcze czego nie stało!
Na cztery wiatry! na cztery wiatry — rozpędzić to... precz...
Obrócił się do chłopców.
Najstarszy z nich stał czerwony jak piwonia... Dwaj młodsi drżeli bledzi.
— Staszek Mierzowski — odpowiedziała, na wskazanie ręką, ochmistrzyni.
— Ten się zda do kredensu, — rzekł stolnikowicz.
W chłopcu zdało się kipieć wszystko.
— Ja za służbę u pana dziękuję! — rzekł głosem poruszonym.
Stolikowicz się rzucił.
— Ho? słyszycie! zawołał...