Oprócz tego miał kilka studyów nad prawniczemi zagadnieniami, któremi swą regestrową pracę przeplatał.
Te ciągle się na nowo przepisywać musiały...
Staszek albo zżółkłe i niewyraźne arkusze stare musiał decyfrować i przepisywać na czysto, lub pisać pod dyktą, co łatwém nie było, bo rejent dyktował śpiesznie, niewyraźnie, jąkał się i zapominał.
Lecz, że się do wszystkiego przyzwyczaić można, zwolna Staszek nawykł i do wymowy rejenta i do żółtych szpargałów, i do utrapionego siedzenia po dniach całych.
Jeden wieczór czasem mu pozostawał, aby wyjść na przechadzkę. Rejent niezmordowany był, a że myśl miał ciągle zaprzątniętą jedném, przychodziły mu czasem korrekty w nocy i do tych dyktowania budził chłopca.
Było to, prawdę rzekłszy, męczeństwo — lecz nic innego nie widział przed sobą, biedny chłopiec.
Zżółkł, zmizerniał, posmutniał, skarżąc się tylko na to, że nie wiedział co się z Marysią działo i że do niéj dostać się nie było podobna.