jeździe Kalasantego przywołała Maryś do siebie, aby ją wybadać.
Lecz dziewczę jak tylko zmiarkowało o co idzie, padło do nóg łowczyny i z płaczem jéj powiedziało, że p. Kalasantego szanuje, weneruje — ale zamąż iść nie myśli.
Jéjmość po tak stanowczéj odpowiedzi, nie nalegała, domyślała się jakiegoś sentymentu dawnego... dała jéj pokój.
W kilka dni przybył Kaluś i smutną otrzymał wiadomość, aby sobie dziewczynę z głowy wybił.
Przyjął ją jakby do niéj zawczasu był przygotowany, z rezygnacyą zupełną.
Lecz Maryś właśnie tego dnia, jak gdyby mu osłodzić chciała ten wyrok, w czasie obiadu i przechadzki starała się być dla niego tak uprzejmą i prawie czułą, że Podrębski, choć nadziei pozbawiony, odjechał szczęśliwy.
Zawiązał się między nimi stosunek osobliwy, którego nikt nie mógł zrozumieć, a łowczyna sobie nad nim próżno łamała głowę.
Maryś była śmielszą z nim i poufalszą, on téż do niéj daleko mniéj trwożliwie się zbliżał, nadskakiwał widocznie i ona to wesoło przyjmowała.
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Było ich dwoje.djvu/77
Ta strona została uwierzytelniona.