Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Było ich dwoje.djvu/80

Ta strona została uwierzytelniona.

Zdaje się jednak, że musiał chyba zupełnie jeszcze nie stracić nadziei, bo łowczanki raz wyprowadziwszy ich na spacer, gdy manewrowały tak aby samych zostawić, i powróciły potém, — zastały Maryś mocno poruszoną, a Kalusia ze spuszczoną głową, jakby nową odebrał odprawę.
Lecz był to człowiek, jak mówiła łowczyna, osobliwego nabożeństwa; — nazajutrz wrócił taki sam jak był i z Marysią przyjaźń się wiązała nieprzerwana jak dawniéj. Byli z sobą jaknajlepiéj.
Staszek pisywał ciągle — lecz listy chodziły powoli... on sam przybyć nie mógł. W ostatnich skarżył się bardzo na oczy.
Podrębski, który miał interesa w Lublinie, jakoś w tych czasach pojechał do trybunału, i bawił tam parę tygodni. Gdy powrócił i zjawił się w Szerokim Brodzie, łowczyna aż krzyknęła zobaczywszy go, tak się strasznie odmienił.
Mizerny był, żółty i policzki miał wpadłe. Przytém, osobliwa rzecz, jadł więcéj niż kiedy — żarłocznie i dużo, a skarżył się na osłabienie.
Dawano mu tu jarzębinówkę, piołunówkę, kalmusówkę na przemiany, bo łowczy utrzymywał, że wszystkie choroby generalnie pochodzą z żołądka, który nazywał gospodarzem.