wiedział z brutalskim akcentem Mateusz. Co mi do tego czy będzie szczęśliwą?
— Bierzesz ją więc jak cielę na kuchnią —
— Nieinaczéj, zawołał śmiejąc się Mateusz.
— A jeśli ona z tąż myślą idzie za ciebie?
— Sprobujem kto z nas silniejszy.
— Ty widzę gotujesz się do walki.
— Całe życie jest walką, a ten mądry kto zwycięży, i nikt go nawet nie spyta jakim sposobem.
Gdy tych słów domawiał, Sędzia umilkł i mocno się zamyślił.
— Jest to głęboko zepsuty człowiek, rzekł w sobie, biada téj kobiecie? Ha! ha cóż robić!
— W istocie Sędzia, acz bez żadnych zasad, nie był jeszcze do tego stopnia zepsutym i egoistą, żeby miał poklaskiwać P. Mateuszowi. Zląkł się go nawet trochę i począł żałować, że się z nim wdał. P. Mateusz widząc się już u celu, i niepotrzebując Sędziego, mało zważał na jego milczenie w drodze i tak zajechali do Brzozówki.
W Złotej Woli tym czasem czyniono przygotowania do uroczystego obchodu zaręczyn, we dwa dni całe sąsiedztwo częstowało się nowiną.
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Całe życie biedna.djvu/108
Ta strona została uwierzytelniona.
94