Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Całe życie biedna.djvu/114

Ta strona została uwierzytelniona.
100

Gastrolatrzy. Co ten plecie!
Agronom. Moje olejne rośliny bardzo dobrze prosperują.
Literat z westchnieniem. Ten znowu o olejnych roślinach. Zaiste nie ma teraz ludzi, którzyby o czemś wznioślejszém pragnęli umysły zetrzeć. Ja w prawdziwéj żyję pustyni, niepojęty, niezrozumiany, jak palma, która niszczeje w piaskach dalekiego morza, suchego dzikiéj Arabij!
Satyryk-gastrolatr. Co ty tam mruczysz? a wiesz ty że masz minę śledzia na rożenku?
P. Mateusz do sąsiada. I prawda to, że się Pan Aloizy o moją narzeczonę starał?
Sąsiad. Najistotniéj.
P. Mateusz. Ale cóż za śmieszny człowiek, że teraz tu przyjechał!
Sąsiad. Zapewne był ciekawy zobaczyć WPana.
P. Mateusz. Smutna to ciekawość.
Literat głośno do Skąpca. Pańskie oblicze zwiastuje jakiś szwank na zdrowiu?
Skąpiec. Ja jestem całkiem zdrów.
Medyk. Dawno ci radzę wziąść Leroy.
Literat. Zaiste nie każdemu z śmiertelnych