Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Całe życie biedna.djvu/122

Ta strona została uwierzytelniona.
108

położył się na łóżku, klnąc ożenienie swoje i obiecując sobie wcześnie, mścić się swojego wstydu na żonie.
Gdzie była Anna? Ona płacząc wybiegła na ogród do swojéj Altany, i mimo chłodu dopadłszy swojéj ulubionéj ławeczki, na któréj najroskoszniéj przedumała chwile, siadła, zaczęła płakać, nakoniec zemdlała.
Słudzy z pochodniami rozbiegli się po ogrodzie, naturalnie stary ogrodnik poprowadził ich do ogródka Anny, znaleźli ją tam bez duszy leżącą i nie mogąc się dotrzeźwić, wnieśli bezprzytomną do sypialni. Tu ledwie otwarła oczy, ujrzawszy Ciotkę i męża na nowo zemdlała.
P. Podkomorzyna, która w życiu swojém nie doświadczała mdłości, chyba z niestrawności, krzyczała że to są udawania i szarpała biedną. Ledwie ją ztamtąd potrafiono wyprawić pełną gniewu i niecierpliwości, gdy już siostrzenicę zabierała się trzezwić rękami. Został P. Mateusz, który również nigdy nie mdlał, a czytał Spazmy modne i całe życie drwił z omdlenia wszelkiego rodzaju, stał jak posąg z szyderskim uśmiechem w ustach.