Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Całe życie biedna.djvu/141

Ta strona została uwierzytelniona.
127

— Masz racją Bałabanosiu, może to być, rzekła Podkomorzyna, ale tak się to ułożyło, tak to udawało konkurując, jakby co poczciwego, ty sam byłeś za nim.
— Prawda to pani, rzekł Bałabanowicz po cichu, ale teraz mnie nie oszuka. Widzę ja go przez skórę, jak drży niewdzięczny i wyciąga ręce po dobro mojéj Dobrodziéjki, którego ja jak oka w głowie strzegę. Ach dodał wzdychając, to mnie boli, że się to wszystko temu człowiekowi dostanie.
— Masz racją, Bałabanosiu, ze czterdziestu! Dałam ci dublę! Ale cóż na to poradzić?
— Co? ja tego nieśmiem Pani powiedzieć.
— Przecież, mój Bałabanosiu?
— Prawdziwie, że tego niepotrafię powiedzieć — lękam się.
— Nie bójże się niczego.
— Pani mogłabyś pomyślić o zamążpójściu!
— W Imie Ojca! Czyś ty oszalał! A toż to pięćdziesiąt i —
— A kto tam lata liczy! odpowiedział prędko przerywając plenipotent. A pani Podstolina poszła za mąż w siedemdziesięciu, a Pani Szambellanowa miała ich pewnie sześćdziesiąt kiedy