Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Całe życie biedna.djvu/149

Ta strona została uwierzytelniona.
135

kach. Nazajutrz całe sąsiedztwo wiedziało niesłychaną nowinę, rozwożono ją umyślnemi posłańcami od domu do domu, przyjaciele podkomorzego byli w nieopisaném oburzeniu na zuchwalca, inni śmieli się do rozpuku z nowego stadła, inni wyciągali dziwaczne wnioski, zabijając podkomorzynę na sławie, inni jeszcze temu nie wierzyli.
Trudno wszakże było wątpić, bo Bałabanowicz zmieniwszy nagle ton i sposób postępowania, ze sługi stał się panem, wniosł się do pałacu, i zaczął się jak szara gęś rządzić.
Wnet Złota-Wola inną całkiem powierzchowność przybrała, a ex-podkomorzyna postrzegła wkrótce, że wielkie zrobiła głupstwo. Ale już było po czasie. Bałabanowicz zebrawszy wszystkie klucze do swojéj kieszeni, pół dnia pijany, nawet do marjasza swojéj dobrodziejce służyć już nie chciał. Porzuciwszy possessją, swoje konie, stada i remanenta przeniósł do nowego mieszkania; i jak gdyby jéj na świecie nie było, zapomniał o żonie, która myślała, że się świat do góry nogami przewrócił, gdy nagle znalazła się tak małą, postradawszy swobodę i wszelakie znaczenie w domu. —