Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Całe życie biedna.djvu/161

Ta strona została uwierzytelniona.
147

Biednéj ex-Podkomorzynéj w głowie się kręciło słuchając tych obietnic, a myśl oswobodzenia uśmiechała się do niéj. Przywykła jednak całe życie słuchać Bałabanowicza, nie pojmowała żeby co przeciw niemu uczynić było można i nie śmiała zgodzić się na przedstawienia P. Mateusza, który drżał z niespokojności.
— Ale to ci się zdaje, to być nie może! on tak jest ostróżny! odpowiedziała.
— Ja zaręczam, że tak będzie, odpowiedział szybko P. Mateusz. Gdzie jest klucz od jego pokoju? Ciocia dająca się powodować łatwo, odurzona tonem P. Mateusza rozkazującym i przekonywającym, odpowiedziała.
— On go zawsze nosi przy sobie.
— A nie ma drugiego podobnego?
— Ten może przyjdzie, rzekła cicho wskazując na drzwi. P. Mateusz, który rad był co najprędzéj wszystko ukończyć i lękał się przypadkowego powrótu Bałabanowicza, pochwycił klucz z zamka i szybkim krokiem pobiegł do jego pokoju, nie zważając z jakiém podziwieniem wszyscy ludzie na niego patrzali.
Klucz otworzył i P. Mateusz wpadł do przybytku starego skąpca, w którym on jeden tylko