Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Całe życie biedna.djvu/174

Ta strona została uwierzytelniona.
160

— Cóż to on mnie ma za szalonego, rzekł, żebym ja mając go w ręku, darował mu? O zapisy nie proszę, bom je zniszczył, rozwód i bez pozwolenia jego stanie, cóż mi da za to, że mu nie będę dowodził fałszerstwa?
Sędzia pojechał z odpowiedzią, ale Bałabanowicz, jak każdy skąpiec, który życie całe grosz zbierał, nie mógł znieść myśli, że utraci choć cząstkę majątku. Były chwile w których nieszczęśliwy przypuszczał raczéj myśl śmierci, niż wyzucie z pieniędzy, płakał, narzekał, rospaczał, miewał chwilowe pomięszanie. Opis jego stanu bynajmniej P. Mateusza nie zmiękczył, on zimno powiedział sobie —
— Mam go w ręku i muszę skorzystać! Byłbym głupi, gdybym tego nieuczynił — Od stu tysięcy ani grosza mniéj!
Próżno Sędzia usiłował go nakłonić do zmniejszenia summy. P. Mateusz stał przy swojém i dopiął swego. Wybrał najpewniejsze obligi, na których przelew zapisał Bałabanowicz, i dopiero w ów czas zwrócił papiery i indult. Zaledwie resztki swego majątku i dowód występku dostał w ręce ex-plenipotent, wyjechał i zniknął, tak, że nikt nie mógł się nawet domy-