kał jeszcze niezrażając się wcale. O kilka mil od Brzozówki, ukryty wśród lasu w nędznéj chacie budnika, żył tylko swoją zemstą i niekiedy z największą ostróżnością czynił wycieczki po miasteczkach, zawsze bezskuteczne, bo nie tam mógł znaleźć tego, kogo potrzebował.
Nigdyby niemógł był dopełnić co sobie usnuł stary, gdyby niedziwny i przyjazny mu skład okoliczności.
Kiedy P. Mateusz starał się jeszcze o Annę, wiemy, że Sędzia, wspomagając go, i chcąc fundusze jego na oko powiększyć, dał mu od siebie oblig kondyktowy na sto tysięcy złotych, pozwolił go wnieść w akta, a przy sobie dla bezpieczeństwa kwit tylko zatrzymał. Nie myślał potém zaraz skasować długu, oblatowaniem kwitu i rzecz tę jak była zostawił. Tym czasem niewiadomo jakim przypadkiem zginął kwit, a Sędzia ufając człowiekowi, dla którego tyle czynił, wcale się o to nie troszczył. Dla jakichś jednak interessów, potrzebując znieść ten zmyślony ciężar ze swego majątku, upomniał się u P. Mateusza, aby mu kwit przed aktami zapisał, oświadczając się, że swój zgubił.
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Całe życie biedna.djvu/177
Ta strona została uwierzytelniona.
163