Za całą odpowiedź otrzymał te szyderskie słowa.
— Wszakżeś mi to darował?
— Ja! zawołał Sędzia, chybaś oszalał, wszakże mi kwit dałeś! Jakże mogłem czynić ci taki podarunek, chybabym sam chciał zostać bez kawałka chleba.
Na to wszystko odpowiedział P. Mateusz uśmiechem i zaręczeniem łaskawém, że summy poszukiwać nie będzie do jego życia.
Tak podła zdrada oburzyła Sędziego do najwyższego stopnia, nie pojmował, nie przewidywał, że mu się tak może jego ulubieniec wywdzięczyć i śmiertelną powziął ku niemu nienawiść. Rozeszła się o tém pogłoska w sąsiedztwie, ale P. Mateusz już wcale niedbał o opinją i żartował z niéj sobie. Dowiedział się w swojém ukryciu Bałabanowicz o nienawiści Sędziego ku swemu nieprzyjacielowi, i przeczuwając w nim sprzymierzeńca użytecznego, potajemnie ku niemu pośpieszył.
Na widok upiora niebyłby się bardziéj nastraszył Sędzia, jak ujrzawszy Bałabanowicza, który zgryzotami wynędzniały, siny, skurczony we dwoje, przyszedł mu rozwinąć plany swojéj
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Całe życie biedna.djvu/178
Ta strona została uwierzytelniona.
164