Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Całe życie biedna.djvu/178

Ta strona została uwierzytelniona.
164

Za całą odpowiedź otrzymał te szyderskie słowa.
— Wszakżeś mi to darował?
— Ja! zawołał Sędzia, chybaś oszalał, wszakże mi kwit dałeś! Jakże mogłem czynić ci taki podarunek, chybabym sam chciał zostać bez kawałka chleba.
Na to wszystko odpowiedział P. Mateusz uśmiechem i zaręczeniem łaskawém, że summy poszukiwać nie będzie do jego życia.
Tak podła zdrada oburzyła Sędziego do najwyższego stopnia, nie pojmował, nie przewidywał, że mu się tak może jego ulubieniec wywdzięczyć i śmiertelną powziął ku niemu nienawiść. Rozeszła się o tém pogłoska w sąsiedztwie, ale P. Mateusz już wcale niedbał o opinją i żartował z niéj sobie. Dowiedział się w swojém ukryciu Bałabanowicz o nienawiści Sędziego ku swemu nieprzyjacielowi, i przeczuwając w nim sprzymierzeńca użytecznego, potajemnie ku niemu pośpieszył.
Na widok upiora niebyłby się bardziéj nastraszył Sędzia, jak ujrzawszy Bałabanowicza, który zgryzotami wynędzniały, siny, skurczony we dwoje, przyszedł mu rozwinąć plany swojéj