Dotąd w życiu Anny niezaświeciła miłość ani na chwilę, ona była już o niej zapomniała nawet, a jeśli kiedy przypominała jéj xiążka, rozmowa, to uczucie tak sławione, tak roskoszne, tak nieodbite w życiu kobiety, zdawało jéj się zmyśleniem. Osłabiona ciągłą męczarnią nie pojmowała exaltacij nieoddzielnéj od miłości, sarkazmy męża także przyczyniły się do zachwiania w niej wiary w uczucie, które on malował jéj jako bydlęcy przemijający szał niemający w sobie nic czystego, nic szlachetnego. Rzadko nawet przychodziła jéj na myśl miłość a nigdy nie dozwoliła sobie nawet marząc przypuścić, żeby jeszcze kochać lub kochaną być miała. Smutne to było życie téj kobiety, odczarowanej na wszystkie najsłodsze nadzieje, któréj nikt nie pocieszał, nikt nie pomógł znosić