Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Całe życie biedna.djvu/183

Ta strona została uwierzytelniona.
169

cierpień, z którą nikt nie podzielał nawet myślą i litością męczarni.
W takiém to usposobieniu Anny zjawił się przed nią już zakochany Ordęga, pełen zapału, z poświęceniem w ustach, z mową płomienistą, z oburzeniem na postępowanie męża (o którém cały świat wiedział) ofiarując się stanąć w jéj obronie, kochać ją, i choćby zginąć za nią. Pierwsze pokazanie się tego człowieka przejęło Annę, choć usposobiona do niewiary w miłość, znalazła ją tak słodką w ustach mężczyzny, uczuła taką radość nieopisaną w sercu, że dozwoliła sobie przeczuwając nowe męczarnie, sprobować nowego uczucia. I na jéj miejscu, którażby kobieta odepchnęła pierwszą miłość? Czuła ona, że źle robi dozwalając się kochać, tolerując zakazane przywiązanie, lecz jakże mogła rozstać się tak prędko z tém, co pierwszy raz w życiu obiecywało jéj choć słabą nagrodę za tyle cierpienia? Z ciekawością dziecięcia, z chciwością starca, przed którym życie ucieka, Anna chwyciła się téj miłości, poddała się jéj, i wyschłe serce żądzami, gwałtownie się, bo raz pierwszy, bo tak późno, przywiązało do człowieka, który odzywał się do niej niezna-