Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Całe życie biedna.djvu/19

Ta strona została uwierzytelniona.
5

spoglądając na dwoje piesków u nóg jej na poduszkach spoczywających ciągnęła kabałę, z miną tak poważną, tak zajętą, jak gdyby pisała najważniejsze dzieło, albo liczyła odległość ziemi od słońca. Przy niej leżał sznureczek od związywania kart i futerał od okularów, daléj nieco stał dzwonek staruszek i szklanka wody z cukrem przykryta spodkiem od filiżanki.
W oknie siedziała druga osoba, Jejmość Panna Anna, siestrzenica Pani Doroty, zajęta pończoszką; a niekiedy spoglądająca ukradkiem w długą lipową aleję. Nic nie przerywało milczenia, prócz jednostajnego faworytów piesków chrapania, które, jak chód regularny zegaru, odzywało się.
Pani Dorota była już wcale niemłodą; ale przez regularne życie potrafiła się zachować w pozorach średniego wieku. Sucha, wyprostowana, poważna, z oczyma szaremi, z włosem siwym ale pokrytym czapeczką i lokami, całe tak swoje życie ze wszelką przyzwoitością i w największym przepędziła porządku. Z nieboszczykiem mężem w zgodzie i błogosławieństwie bożém przeżywszy lat dwadzieścia kilka, bezdzietna, już lat kilkanaście nosiła cze-