Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Całe życie biedna.djvu/201

Ta strona została uwierzytelniona.
187

ponowania ugody, i znajdę chwilkę jaką do pomówienia z Anną. Tak nawet lepiéj będzie. Jeśli ona się zgodzi, jadę ztamtąd do Ciotki, a z zapisami w kieszeni powracam tu przed nocą.
— Jakże ci odwdzięczę, przyjacielu, opatrzności ty moja! wołał Ordęga klękając przed nim. Mimowolnie przypomniał sobie Sędzia, że temi prawie słowy przemawiał do niego niegdyś Mateusz i westchnął, myśląc — Wszyscyż to tak jak on płacą!
Ordęga porwał się po chwilce i jakby go myśl nowa uderzyła, rzekł.
— A dadząż jéj rozwód?
— Radziłem się o to prawników, rzekł Sędzia, mamy za sobą wiele rzeczy. Nie wiem tylko czy Anna skromna i łagodna zechce, jakby powinna, wszystko coby mogła, zarzucać mężowi. Jednakże, wyszperałem ja zarzut przeciw ważności ślubu, pokrewieństwo bardzo dalekie wprawdzie między małżonkami, a najwięcéj rachuję na przyjaciół i pieniądze.
— A jeśli mąż nie zezwoli na rozwód?
— To podobno nie jest koniecznym warunkiem. Zresztą potrafim go do tego przymusić. Obca jedna okoliczność może nam pomódz do