Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Całe życie biedna.djvu/215

Ta strona została uwierzytelniona.
201

śmierć swoją, śmierć męża, walkę i t. p. Nagle powóz się zatrzymał u bramy ogrodu i Teodor wyrwany myślom, wyskoczył z niego, mimowolnie się żegnając, a zalecając ludziom jak najgłębsze milczenie. Wziąwszy pistolety i szablę, wyłamał furtkę i wszedł do ogrodu. Tu zaszeleściały mu liście pod nogami i włosy stanęły kołem, nieprzytomny zbłądził w znajomym ogrodzie i zmuszony był usiąść na ławce, żeby przyjść do siebie. Uspokoiwszy się wreście i rozpoznawszy gdzie się znajdował, śmieléj postąpił ku drzwiom szklannym pokoju Anny.
Niebyło światła, a Teodor łatwo dostrzegł, że je zostawiono półotwarte. Niewidząc światła w żadném oknie, i zupełną spokojność wszędzie znajdując, odwiódł kurki pistoletów, uchylił drzwi i wszedł do pokoju. Drzwi zaskrzypiały przeciągłym głosem, i ktoś go pochwycił za rękę. Po szeleście sukni, po gorącym oddechu poznał Annę i śpiesznie chwyciwszy ją wpół wybiegł do ogrodu. Tu, nieprzemówiwszy słowa, leciał z nią do powozu, co chwila marząc o pogoni. Zdawało mu się, że cały wiek trwała ucieczka, a każdy liść szele-