Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Całe życie biedna.djvu/216

Ta strona została uwierzytelniona.
202

szczący pod nogą przestraszał go, sto razy chwytał pistolety i chciał po za siebie strzelać.
Anna śpieszyła za nim w milczeniu, zwieszona na jego ręku. Nareście ujrzeli furtkę i powóz, otwarły się drzwiczki, a ledwie Teodor postawił nogę na stopniu, konie puściły się czwałem. On swobodniéj odetchnął.
— Jesteś wolna, rzekł do Anny.
A Anna płakała, niesłyszała jego słów i zakrywszy twarz, jakby popełniła zbrodnią wstydziła się spójrzeć na świat. Biedna Anna!