Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Całe życie biedna.djvu/219

Ta strona została uwierzytelniona.
205

— To twoja zemsta Sędzio! to twoja sprawa, krzyknął Mateusz, ale na całe piekło, ja się pomścić potrafię, ja się okropnie pomszczę!
— A to mścij się, tylko daj mi pokój, bo nie wiem nawet co ci rozum pomięszało.
— Moja żona, moja żona uciekła — wykradła się dzisiejszéj nocy — moja żona.
— Powinna to była daleko wprzód jeszcze uczynić.
— Sędzio, tyś do tego wpływał!
— A gdyby i tak było?
— Ty chcesz odzyskać swój oblig — ja wiem, dołożył Mateusz, na! oddaj mi żonę, tę niegodziwą! tę — ja ci zwracam twój zapis.
— Ja go niepotrzebuję, rzekł Sędzia zawsze z największą spokojnością, znalazłem kwit i wniosę go przed Akta!
— Tak! I P. Mateusz osłupiał. Ha! więc chcesz ugody, chcesz więcéj, chcesz co utargować. Wiesz wiele warta Anna, czegoż chcesz odemnie, mów!
— Ja nic nie chcę od ciebie, tylko żebyś mi dał pokój!
— Sędzio! żartujesz sobie ze mnie, ja wiem —