— Może i żartuję! odpowiedział nieporuszony Sędzia. Jeśli wiesz gdzie twoja żona, idzże jéj poszukaj!
Mateusz tracił głowę, ale widząc w ostatku, że nic tu nie dokaże, wybiegł z pokoju i pojechał. Nie wiedział już co daléj począć z sobą, i dusząc się z gniewu i bezsilnéj złości dojeżdżał do Brzozówki, gdy obdarty chłopiec jakiś zastąpił mu drogę, niosąc karteczkę w ręku.
— Co to jest?
— List do pana.
— Kto go ci dał?
— Jakiś nieznajomy.
Przewidując, że to pismo musi mieć jakiś związek z wypadkami wczorajszemi, porwał je i rozdarł z pospiechu P. Mateusz.
Na karteczce były te słowa.
„Życząc się widzieć z WP. Dobrodziejem w bardzo pilnym interessie, mam honor oznajmić mu, że na niego oczekuję w karczemce na trakcie, zwanéj Kozia, do godziny dziesiątéj wieczornéj. Interess ten więcéj go obchodzi niż mnie.
G. Bałabanowicz m. p.