Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Całe życie biedna.djvu/24

Ta strona została uwierzytelniona.
10

Tym czasem coraz się zbliżał powóz, stuknął o próg we wrotach i z turkotem zajechał przed ganek. Pani Dorota podniosła się nieco dla zobaczenia kto przyjechał, ale rozpoznać nie mogła.
W sieniach dały się słyszeć głosy, chrząkania, szeptania, wreście zakręcono klamką i otyły, rumiany pan Sędzia Buczkowski wszedł ze wszelką przyzwoitością i uszanowaniem, cisnąc się do ucałowania ręki gospodyni, która na widok jego powstała i niby się uśmiechnęła. Za nim szedł młody człowiek (i to niemało zmięszało panią Dorotę) bardzo świeżo i przyzwoicie ubrany, mogący mieć lat około trzydziestu, rumiany, wesołéj twarzy, oczu błyszczących, ledwie poczynający odrobinę łysieć, zbudowany jak Bóg przykazał, przytém ciemnoblondyn. Ubranie jego okazywało człowieka dobrego towarzystwa i wcale niewieśniaka; toż potwierdzał lekki trochę szyderski ust uśmiech i jakaś mina, po któréj łatwo poznać nadpsutego swobodą kawalerskiego życia człowieka. Pan Sędzia otyły i dawniéj zalotny a miły człowiek (taka była o nim przynajmniéj tradycja w sąsiedztwie) z rewerencją przystąpiwszy do