Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Całe życie biedna.djvu/45

Ta strona została uwierzytelniona.
31

i monstrualnemi poobcinanemi drzewy, kawałek ziemi, na którym posadził ogrodnik coś nakształt kwiatów. Pod pozorem doglądania ich, miała przynajmniéj godzinę w dniu, w któréj mogła wybiedz swobodnie i podumać na swojéj ławce z darniny. Tam to pędziła najsłodsze w życiu godziny, słuchając słowika, pielęgnując kwiaty, wpatrując się w daleką okolicę, jakby za nią szukała oczyma rodzicielskiego domu i młodości złotéj, których już dla niéj nie było! Tam nigdy przynajmniéj nie zeszła ją Ciotka i pieski, i nikt łez srogo zakazanych nie zobaczył. Była też przywiązana do swojego ogródka i codziennie mu się wypłacała. Ogrodnik stary dopomógł jéj do zbudowania altanki i ławki, na pagórku, z którego widać było całą okolicę, kilka wsi, wieżę parafialnego kościoła, gościniec, pola i lasy. Tu Anna widziała przynajmniéj życie i swobodę, i jakże nieraz zazdrościła ubogim, co się po świecie tak wesoło przed jéj oczyma kręcili. Często zapominała się na swojéj ławce wilgotnéj, i gdy wracała do pokoju, do Ciotki, srogą odbierała burę i najcięższe wyrzuty, bo zegar wybił był godzinę dla ogródka dozwoloną. Biada Annie,