Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Całe życie biedna.djvu/66

Ta strona została uwierzytelniona.
52

Annę wydać za P. Mateusza. Mnie się zdaje że w témby nic nie było dziwnego?
— Samo z siebie! odpowiedział kłaniając się i śmiejąc podpiły.
— Pan Mateusz chłopiec młody, przystojny, bene natus et possessionatus, uczciwy, dobrze się prowadzący, dbający o fundusz. Byłaby to dla Panny Anny partja stosowna, nieprawdaż?
— Samo z siebie! samo z siebie!
— Wiedząc ja o zachowaniu WPana Dobrodzieja w domu Pani Podkomorzynéj, chciałbym dla P. Mateusza zaskarbić sobie dobre jego słowo, i wyrozumieć przezeń czyli to do skutku przyjść może?
Tu i P. Mateusz zbliżył się, zaczęto ściskać się, P. Bałabanowicz mruczał i kłaniał się niziuchno obiecując wszystko a wszystko.
— A jakże, jakże! wołał oblężony Kommissarz, ja wszystko co tylko ode mnie zależy uczynię! Ale bardzo chętnie! z całego serca! Bardzobym się ucieszył! Samo z siebie! Nieskończenie mi będzie przyjemnie, jeśli w czém użytecznym być potrafię.
— Niech Pan będzie pewien mojéj wdzięczności, rzekł w końcu Mateusz, przy pierwszém