— Ale mi się zdaje, że ten przyjdzie do trójki?
— To jest — tak — zapewne! Bydź może! — tylko —
— Bardzobym rad, żeby mu się podobał, mógłbym mu go ofiarować!
— Na te słowa osłupiał Bałabanowicz, nigdy w życiu nie zdarzyło mu się tak znacznego podarunku otrzymać. Zląkł się więc bardziéj jeszcze niż ucieszył, bo domyślając się, że Pan Mateusz nie czynił tego bez interessu, zaczął się domyślać jakichsiś zamiarów wielkich i chytrych z jego strony. Nie potrafił więc odpowiedzieć, tak się zmięszał. Z jednéj strony bardzo mu ten podarek, dopełniający czwórkę nad którą od roku pracował, pochlebiał, z drugiéj bał się skompromitować i szukał po głowie, coby prócz ożenienia mógł knuć Sędzia z Panem Mateuszem.
— Mnie się zdaje, podchwycił Sędzia, że to jak djabeł malował, do czwórki P. Bałabanowicza!
— Juściż, przebąknął stary.
— A jeśli tylko przyjdzie do czwórki, niech
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Całe życie biedna.djvu/70
Ta strona została uwierzytelniona.
56