Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Całe życie biedna.djvu/87

Ta strona została uwierzytelniona.
73

jakby usiłował z nich wyczytać, czy prawdę szczerą mówi. Ale Mateusz tak doskonale grał rolę obojętnego, że go oszukał.
— Toż samo, mówił daléj gospodarz, gdybym miał co po żonie, pewniebym jakiemu uczciwemu człowiekowi oddał w zarząd.
— Czyż to być może, pomyślał w duchu Bałabanowicz, żeby on mnie miał za uczciwego! Osobliwsza rzecz, pokazuje się że to głupi człowiek. Tém ci lepiéj. Odchrząknął pomyślawszy to i spójrzał śmieléj. A Sędzia podchwycił.
— Jużciż pewnie, Pani Podkomorzyna da co po siostrzenicy?
— A — a — jąkając się Bałabanowicz wybąknął, coś da! Samo z siebie, że coś da —
— Naprzykład? rzekł Sędzia.
Kommissarz obejrzał się, bojąc się czy go nie chcą złapać, ale się upewnił gdy P. Mateusz, wcale niby nie uważając o czém była mowa, przerwał.
— Nalewajcie wina!
— Naprzykład? powtórzył Sędzia.
— Ja tego nie wiem, rzekł Bałabanowicz. Lecz myślę że — Tu się zaciął, a Sędzia zaraz powtórzył łapiąc go.