śliwy musiał odgrywać rolę pomocnika, choć w duszy się zżymał!
Piękność pani Demborowej, wybornie zachowana i utrzymywana starannie, bo o nią równie starała jak o swą sławę literacką, dopomagała jej jeszcze do świetnego grania tego dramatu Korynny wiejskiej, a raczej szlacheckiej Vittorji Acorombony.
Rzadko która blondynka tak długo i szczęśliwie potrafiła się zachować jak nasza pani, młodość jej istotnie cudownie się zdawała przedłużoną, dzięki eterycznym sferom, w których ciągle była wzniesioną. Biała, rumiana, świeża, pełnych ale niezbytecznych form, przepysznej kibici, modrych łzawych oczów, przymrużonych uczuciowie, koralowych ust, dziwnie piękną obdarzona ręką, nóżką malutką i olbrzymim warkoczem włosów popielatawych — Demborowa istotnie była zachwycającą i lubiła też zachwycać. Ale w jej piersi nie zabiło nigdy serce, próżność tylko kołatała nieustannie... drażliwa, niespokojna, chorobliwa, nienasycona.
Nie gniewała się gdy ją wielbiono, na westchnienia adoratorów odpowiadała nawet wzrokiem, który mógł mówić bardzo wiele wcale nie kompromitując — ale dalej ani słowem, ani ruchem, ani sercem, nie posuwała się nigdy. To wejrzenie wyuczone, głębokie, obietnic pełne, zwracała zarówno ku starym i młodym, obdzielało ono promieniami swemi wszystkich wielbicieli, a im koło było większe, tem bóstwo szczęśliwsze.
Dembor doskonale znając żonę, zupełnie o siebie był spokojny, nie kochała go wprawdzie, ale też wiedział, że nikogo innego kochać nie może, i dosyć jej będzie zawsze trochy komedji, trochy fraszek mających pozór czegoś ważnego.
Tłum wielbicieli otaczających panią Demborową nie frasował go wcale, śmieszył raczej, a entuzjazmy młodzieży byłyby go oziębiły może, gdyby ten marmur ostudzonym mógł być jeszcze.
Nie zważając na nieme szyderstwo i obojętność męża, pani śmiało grała rolę swoją, czując to, że Dembor jeśli ją nawrócić nie potrafi, podtrzymywać będzie
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Choroby wieku tom I.djvu/28
Ta strona została uwierzytelniona.