jeszcze z nauczycielami wyprawiono go do Berlina, potem w podróż naukową po Europie, a że sposobił go ojciec na swojego następcę, to jest wielkiego agronoma, technika, industrjalistę, spekulanta, słuchał więc po uniwersytetach śmietanki profesorów w tych przedmiotach. Wszędzie gdzie był, musiał pisać porządny dziennik swych studjów, z których ojcu co dwa miesiące posyłał w wyciągach krótsze sprawozdanie. Potem praktykował jeszcze za granicą przy najsławniejszych gospodarzach w Anglji, w Niemczech i Belgji. Odbywał też kursa praktyczne przy wielkich zakładach fabrycznych, a w ostatku powrócił do kraju obładowany nauką, doświadczeniem i dojrzały do żywota w latach dwudziestu.
Ojciec z dumą spojrzał na to dzieło swoje — oczekując po niem niesłychanych rezultatów, ale Tymlo (tak go nazywała matka w dzieciństwie) po części zawiódł silnie ugruntowane nadzieje rodzicielskie. — A! jestli co kruchszego nad ludzkie rachuby i nadzieje?! Tymlo wyrósł zmęczony młodością pracowitą, osowiały, przemądrzały, i z zagranicy powrócił z najwidoczniejszą wzgardą dla kraju barbarzyńskiego, któremu był zupełnie obcym, a na dobitkę, ojciec postrzegł za późno, że zbytkiem drzewa zamiast ogień podsycić, zagasił go podobno na zawsze.
Młode chłopię miało się już za najrozumniejszą z istot pod słońcem i wierzyło w siebie niezachwianą wiarą Emmersonowską, tak że ojciec nawet wydawał mu się pygmejczykiem i zacofanym; nie ma mowy o profesorach. Poważny, milczący, mocno znudzony, wielce wzgardliwy, dla ogółu ludzi ledwie grzeczny, do nauk i pracy nie miał już zapału i ochoty. Odegrywał spokojnie rolę wyższego człowieka, milczeniem, myśleniem i zamknięciem się w sobie wielkiej i majestatycznej powagi. Ale ojciec wkrótce się przekonał, że czytać nie lubi, że ciągu w żadnem jego nie ma zajęciu, że w każdej pracy jego jest jakiś robak co ją przejada, że umysł Tymla szuka w niej roztargnienia tylko, przerzucając się z jednej w drugą, a nareszcie
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Choroby wieku tom I.djvu/33
Ta strona została uwierzytelniona.